Miesiąc, który przewrócił do góry nogami moje życie - rozmowa z Mateuszem Ponitką, wicemistrzem świata koszykarzy U-17
Jeszcze kilka tygodni temu był anonimową postacią polskiej koszykówki. Teraz już wielu kibiców, a przede wszystkim koszykarskich trenerów i agentów wie, kim jest Mateusz Ponitka. 17-latek pochodzący z Ostrowa Wielkopolskiego nie kryje, że chce w przyszłości grać w najlepszych klubach Europy a może nawet NBA. Na razie jednak skupia się na występach w Warszawie i ciężkiej pracy. - Bez niej nic nie osiągnę - tłumaczy. Widząc zapał tego młodego człowieka można być pewnym, że za kilka lat zrobi się o nim jeszcze głośniej niż teraz. Ponitka i jego koledzy z rocznika 1993 to nadzieja polskiej koszykówki na lepsze lata tej dyscypliny sportu.
Maciej Kmiecik
Maciej Kmiecik: Wróciłeś kilka dni temu z mistrzostw Europy do lat 18. Zadowolony czy jednak z lekkim uczuciem niedosytu z zajętego szóstego miejsca?
Mateusz Ponitka: Oczywiście jestem zadowolony. Mimo wszystko jest to bardzo dobry wynik. Nie mieliśmy dużo czasu, by zgrać się z kolegami z rocznika 1992. Szóste miejsce w Europie i awans do przyszłorocznych mistrzostw świata to sukces.
Pewnie jesteś bardzo zmęczony po tak intensywnym miesiącu, w którym wziąłeś udział w dwóch imprezach mistrzowskich?
- Oj, tak. Chodzę wcześnie spać, późno wstaję. Jeszcze kilka dni minie zanim wrócę do normalnego rytmu. Zmęczenie po tym miesiącu jest ogromne.
Najpierw zagrałeś na mistrzostwach świata U-17, a kilkanaście dni później w mistrzostwach Europy starszego rocznika. Duży to przeskok?
- Myślę, że nie. Jeden rok różnicy teoretycznie ma duże znaczenie. Połowa drużyny na mistrzostwach Europy była z rocznika młodszego U-17. Pokazaliśmy jednak, że potrafimy grać nawet ze starszymi rywalami. Myślę, że dużego przeskoku nie było.
Mistrzostwa Europy były trudniejszym turniejem?
- Były cięższe przede wszystkim jeśli chodzi o fizyczność. Rywale byli silniejsi fizycznie. Po drugie, połowa naszej drużyny, która grała wcześniej w Hamburgu, była bardzo zmęczona. Po mistrzostwach świata mieliśmy tylko 4 dni wolnego. To też miało duży wpływ na naszą postawę. Dlatego, mimo wszystko, występ na Litwie trzeba uznać za udany.
Pracowaliście także na swoją przyszłość, by zagrać w mistrzostwach świata U-19 w przyszłym roku...
- Owszem, ale nie wiem, czy w przyszłym roku zagram na tych mistrzostwach. To będzie decyzja trenera kadry U-19, czy powoła mnie na tę imprezę. Dużo zależy od naszego trenera kadry z U-17 Jerzego Szambelana. Nie ukrywam, że bardzo ważnym punktem przyszłych wakacji są mistrzostwa Europy U-18, bo chcielibyśmy na tej imprezie udowodnić, że medal wywalczony w Hamburgu nie był przypadkowy. To będzie najważniejsze wydarzenie dla naszego rocznika. Czy starczy sił na mistrzostwa świata U-19, zobaczymy.
W mistrzostwach Świata w Hamburgu byłeś jedną z gwiazd tej imprezy, na mistrzostwach Europy w kilku meczach również należałeś do najlepszych graczy polskiej kadry. Czy któreś ze spotkań zapamiętałeś szczególnie?
- Było kilka takich spotkań. Na pewno mecz z Hiszpanią, który wygraliśmy po dogrywce. Było to strasznie ciężkie spotkanie. Mecz półfinałowy z Litwą też był szalenie ważny. Wygrywając, zapewnialiśmy sobie co najmniej srebrny medal. Było to wielkie wydarzenie dla polskiej koszykówki i dla nas samych. Zagraliśmy przecież w finale mistrzostw świata. Było to coś niesamowitego. Jeśli chodzi o Mistrzostwa Europy U-18 najlepiej wspominam mecz otwarcia ze Słowenią, gdzie zwyciężając trudnego rywala, praktycznie zapewnialiśmy sobie awans do kolejnej fazy mistrzostw. Mecz z Grecją był także symboliczny jeśli chodzi o moją osobę. W tym spotkaniu rzuciłem sporo punktów na dobrej skuteczności.
Skromny jesteś mówiąc, że na dobrej skuteczności. To była fantastyczna skuteczność. Trafiłeś siedem rzutów z ośmiu prób za 3 punkty...
- Sam nie wiem, jak to zrobiłem. Pamiętam, że dzień wcześniej na mecz z Serbią przyjechali moi rodzice. Byłem już po dwóch słabych meczach w moim wykonaniu z Łotwą i Francją, w których byłem bardzo zmęczony i nie szła mi gra. Dzień przerwy dobrze mi zrobił. Na meczu z Serbią czułem się już znacznie lepiej, choć przegraliśmy to spotkanie, a mecz z Grecją był już prawdziwą zwyżką formy. Myślę, że dobrym akcentem zakończyłem tę imprezę. Był to dla nas przedostatni mecz i cieszę się, że pokazałem się w nim z bardzo dobrej strony.